Kosmetyki z firmy Urban Decay są dostępne od pewnego czasu w Sephorze, więc postanowiłam spróbować jednej z kultowych paletek. Wybór padł na Naked 3. Czemu: cienie różowe idealnie podbijają moją niebieską tęczówkę.
Paletka schowana jest w tekturowym pudełku z opisem ogólnym cieni oraz ich składem. W środku schowane zostały próbki z bazami pod cienie: original, eden, sin, anti-aging.

W samej paletce został schowany pędzel dwustronny. Z jednej strony znajduje się końcówka służąca bardziej do rozbierania cienia, jest lekko puchata, druga strona to płaski języczkowy pędzelek. Metalowa rączka i niewypadające włosie są miłe, jednak nie jest on najmilszy w kontakcie z powieką. Podczas pierwszego kontaktu stwierdziłam, że ten to może być wreszcie moje zastępstwo za mój ukochany pędzelek nieznanej firmy. Test miękkości włosa na dłoni przebiegł idealnie, tak różowo nie było jednak z nakładaniem kolory na powieki. Czując na powiece drapanie postanowiłam zmienić ułożenie pędzla. Mój błąd-w tym momencie zaczął jeszcze bardziej podrażniać i jednocześnie drugi koniec dotknął jednego z najciemniejszych cieni w paletce, nie było już ratunku do użycia drugiej strony pędzla tego dnia. Próba zakończona niepowodzeniem.

Naked 3 zawiera 12 cieni o różowo neutralnych tonach. Wszystko zamknięte w metalowym opakowaniu z porządnym zamknięciem i dużym lusterkiem, które jest bardzo pomocne w makijażu.
Strange: jasny matowy cień idealny do wyrównania koloru powieki czy pod łuk brwiowy, w dotyku bardzo gładki, jeśli można tak powiedzieć. Na zdjęciu jest prawie niewidoczny.
Dust: cień tak jak w nazwie jest jak pyłek, jasny róż z delikatnym brokatem, ciekawy do eksperymentowania w makijażu.
Burnout: cień z lekkim błyskiem, prawie perłowy, lekki róż z brązem.
Limit: kolejny matowy tym razem brąz, dobry do używania na załamanie powieki, konsystencją podobny do pierwszego matowego cienia.
Buzz: piękny róż z drobinkami, może się osypywać ( u mnie to wyszło od razu).
Trick: złoto z różem, idealny na całą powiekę.
Nooner: ostatni z matowych cieni,trochę szarości, brązu i różu.
Liar, factory, mugshot: cienie zagadka dla mnie, pięknie błyszczące na powiece, w naturalnym i sztucznym oświetleniu wyglądają oszałamiająco jednak zauważyłam, że na zdjęciu nie mogłam uzyskać tego efektu, mają w sobie odrobinę różu, liar i factory idą w stronę brązu a mugshot ma w sobie trochę szarości co widać na powiece.
Darkside: delikatnie błyszczący cień brązowy, który dobrze przyciemnia zewnętrzny kącik oka.
Blackheart: czarny z dużą ilością brokatu złoto-różowego.
Używając tych cieni trzeba przygotować się na pewno na możliwość brokatu na twarzy. Przez moją miłość do cieni błyszczących często wykonuję najpierw z tego powodu makijaż oczu, potem całej twarzy. Jednak używając cienia buzz miałam problem, że brokat opadł i tak.
Paletki dobrze się używa, cienie są dobrze napigmentowane i na pewno cała została przemyślana. Brakuje mi tu jednego jedynie dodatkowego cienia matowego w delikatnym różu.Wtedy byłby to zestaw idealny. Próbki baz pozostawiam jak na razie na wyjątkowe okazje. Pędzelek będzie najpewniej używany jedynie podczas niedoboru innych akcesoriów makijażowych. Jak na razie dużo przemyśleń jak na kilka dni użytkowania jednak to nie wszystko. Jestem ciekawa na jak długo starczy szczególnie cień strange.